Niedziela 4:00, ja w Małopolsce u
rodziców, budzę się by zdążyć na umówione spotkanie ze starym kumplem Ptoq-iem.
Spotkanie, a raczej mały wypad do Lasów Radłowskich, które znam od pierwszej
klasy liceum i które są dla mnie jak narkotyk. Są mi potrzebne abym mógł
funkcjonować, bym mógł naładować swoje baterie…są moim natchnieniem. Z nimi
wiążą się niezliczone historie, rozwój moich pasji, dążenie do osiągania
doskonałości.
Z jednej strony niesamowicie mnie
pobudzają do życia z drugiej koją moje nerwy, wyciszają, uspokajają
wprowadzając równowagę…
Wracając do tematu, jestem na
miejscu bez odpowiedniego stroju, bez mojego teleobiektywu, który uległ awarii
podczas pobytu w Egipcie…jestem jedynie z moim D80 i „kitowym” obiektywem.
Nie przejmuję się tym gdyż
ustaliliśmy z kolegą telefonicznie, że jedziemy na poranek do lasów by
pospacerować po naszych starych szlakach…
Idziemy rozmawiając o codziennych
sprawach, zdarzeniach czy przygodach gdyż już od dłuższego czasu nie
widzieliśmy się i nie mieliśmy możliwości porozmawiać. Zaledwie dochodzimy do
pierwszego stawu gdy na jego grobli Ptoq dostrzega Łosia, okazuje się, że są
dwaJ Podekscytowani wyjmujemy
aparaty….tylko, że ja nie mam co wyciągać…z takim obiektywem mogę sobie……
Obserwujemy je i stopniowo bez
pośpiechu podchodzimy do nich, gdy one zupełnie nieświadome brodzą przy brzegu
w stawie. Brodzą, lecz w przeciwnym kierunku niż my, oddalając się co zmusza
naz do szybszego podchodu. Jeden znika w gęstwinie lasu, a drugi nadal
brodzi…dostrzegamy go dzięki wystającym ponad trzciny uszom, jak dla mnie
przekomicznie to wygląda a raczej wyglądają uszy ŁosiaJ.
W końcu Łoś chyba nas wyczuł, bo
wszedł na groblę, popatrzył w naszym kierunku – my znieruchomieliśmy – i pognał
w przeciwnym kierunku spokojnym kłusem. Zawróciliśmy aby go nie niepokoić.
Zdjęcie zamieszczone poniżej zostało zrobione
przez Ptoq-a i dzięki jego życzliwości mogę je pokazać.
Podczas dalszej wędrówki toczymy rozmowy na przeróżne tematy, gdy nad nami przelatuje para Błotniaków stawowych i kaczki. Nad stawem unosi się poranna mgła, a słońce choć jeszcze niezbyt wysoko świeci już zbyt mocno na klimatyczne zdjęcia. Oczywiście nie jest to istotne, ponieważ idziemy by cieszyć się otaczającą nasz przyrodą, widokami, czerpać z nich energię….ewentualne zdjęcia są dodatkową nagrodą, bonusem.
Nie spotykamy już na swojej drodze żadnych „rarytasów” ale wracam z tego wypadu pozytywnie nastawiony i szczęśliwy.
Poniżej kilka efektów pracy z aparatem tego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz