wtorek, 1 marca 2011

Rędzin 27.02.2011

Dziś nie napisze opisu z ostatniej wyprawy którą odbyłem z kolegą Ptoq-iem.
Dziś posta napisał sam Ptoq i prezentuję go poniżej - zapraszam do lektury:)

Niedziela...około 5:20...maszerujemy w ciemnościach obładowani sprzętem w kierunku czatowni. Maszerujemy w zupełnej ciszy, a w głowie pełno myśli o tym co będzie. Czy dziś dopisze nam szczęście, czy coś przyleci pod czatownię.
Idąc tak myślę o wczorajszej zasiadce...kilka godzin spędzonych na solidnym mrozie nie przyniosło żadnych zdjęć, tym razem ptaki wybrały inne miejsca żerowania omijając nas szerokim łukiem. Na pobliskie drzewo przyleciała para kruków która prowadziła miłosną grę..raz po raz dotykając się dziobami i wydając ciche , niemal intymne dźwięki. W oddali słyszeliśmy klangor żurawi budzących się na noclegowisku. Myszaki tym razem się nie skusiły i nie chciały pozować, ale zawsze trzeba się z tym liczyć...
Tym razem może będzie jednak inaczej , choć znikające w mgnieniu oka bez śladu mięso podrzucane przez znajomego mogło budzić pewne podejrzenia czy w ogóle jakieś pierzaste drapieżniki odwiedzają czatownię. Kiedy docieramy na miejsce sprawdzamy czy zostało coś z poprzedniego dnia...i niestety mięso tym razem również zniknęło bez śladu. Kolejny znak budzący lekki niepokój co do możliwych efektów dzisiejszej zasiadki.
Nic to robimy swoje i wyrzucamy kolejną porcję na dziś. Zasiadamy w środku i montujemy sprzęt, jeszcze tylko sprawdzić czy nic nie przesłania obiektywu i można się spokojnie usadowić i zdrzemnąć :)
Taka chwila drzemki to coś czego teraz potrzebowałem najbardziej, mimo zimna można na chwilę przysnąć gdyż światło jest mizerne na fotki.


Około 7 czy 8 coś wyrywa nas z lekkiego marazmu i siada na dachu czatowni. Jest... myślimy i czekamy kiedy się skusi. Po chwili pierwszy myszak pojawia się przy stołówce, jest trochę nieufny i zanim zaczął jeść minęło kilka chwil. Kiedy już zaczął spróbowaliśmy czy można coś pstryknąć, ale światło nadal kiepskie. Z braku możliwości focenia zrobiłem 5 minutowy filmik:) Gdy wydawało się że myszołów będzie spokojnie ucztował nieco dłużej, ten nagle porwał kawał mięsa i poleciał za czatownię...no i tyle go widzieliśmy pomyśleliśmy.
Po jakiejś godzinie pod czatownią pojawia się kolejny osobnik, ma obrączkę i już tutaj bywał :) Nieufnie podchodzi do mięsa lecz cały czas jest zaniepokojony. Odchodzi kilka kroków w bok i coś obserwuje, aby go nie spłoszyć nie naciskam na spust migawki. Nagle odlatuje...

Kolejne godziny mijają a przed czatownią żywego ducha nie widać.. w oddali znów stado żurawi które z każdą chwilą jest coraz bliżej ...przelatują nad czatownią głośno się nawołując, później słyszymy jeszcze dzikie gęsi a znajomy dostrzega stado szpaków....znak to że wiosna już się zbliża i pewnie to ostatnia tej zimy zasiadka na drapieżniki..czy ma się skończyć tak mizernie..


Poranne chmury odpuściły i na polanie zawitało słońce. Tylko pogoda dziś jest nam przychylna. Znudzeni nieco sytuacją zaczęliśmy żartować na różne tematy dla zabicia czasu. Nagle znajomy dostrzegł przed nami kolejnego myszaka , nie to ten sam nieufny jegomość z obrączką..znów się rozgląda..po czym zaczyna jeść:) Możemy w końcu do woli go fotografować. Gdy tak mijają kolejne minuty pojawia się jeszcze jeden jakby mniejszy i siada w oddali, czyżby się go bał? pytamy samych siebie. Główny aktor posila się bez żadnych obaw około godziny po czym odchodzi w bok i czyści dziób, chwilę stoi w bezruchu i odlatuje...tak kończy się moje ostatnie zimowe spotkanie z drapieżnikami na dolnym śląsku. Oby do następnej zimy.
Dzięki za gościnę :)


Tekst: Paweł Wrona - Ptoq
Zdjęcia: Paweł Budzik