niedziela, 2 lutego 2014

Żurawie 02.02.2014

Ciemny poranek, godzina 6:30 a ja zastanawiam się jak przeskoczyć rów melioracyjny pełen wody... Ściskam mocniej sprzęt w jednej i drugiej ręce i na trzy daje susa, największego na jaki pozwala mi sprzęt w rękach i na plecach. Lecąc czuje jak pierwsza noga ląduje na drugim brzegu a za nią druga i właśnie w tym momencie ziemia pod pierwszą nogą się zapada a ja ratując się rzucam swoje ciało jak najbardziej do przodu. Zbieram się z ziemi i sprawdzam zniszczenia....but na jednej nodze całkiem zalany, w środku czuć tylko zimną wodę. O impecie uderzenia o ziemię przypominają mi wyjmowane z nosa kawałki ziemi :) 
Z drugiej strony myślę, że mogło być gorzej np. dwie nogi w wodzie lub ja w wodzie po pas, brrrr byłoby zimno.
Zbieram sprzęt i skradam się do czatowni najciszej jak potrafię i jak tydzień temu rozstawiam statyw, montuje sprzęt i siebie na miejscu i czekam. W okolicy zupełna cisza, nie słychać żadnych głosów co mnie trochę niepokoi....czyżby nikogo nie było?
Siedzę czując jak ogarnia mnie zimno w jednym bucie i czekam aż się zrobi trochę jaśniej i wtedy słyszę pierwsze dźwięki Żurawi i to tak blisko mnie:) Nie wiem jak to jest ale będąc tak blisko i słysząc ich "klargon" czuć w tych ptakach niesamowitą moc, władzę i majestat.
Czekając na lepsze światło zabieram się za robienie zdjęć. Warunki są trudne, zero światła, ISO 800, które dla D80 jest prawie zabójcze i czas otwarcia migawki 1s. Z takim czasem zaczynam a z 1/30s kończę i z 160 zdjęć, które wykonałem zaledwie 5 jest ostrych.