sobota, 16 maja 2015

Nie ma złych wypadów fotograficznych :)


Wyjazd pełen nadziei by zobaczyć rajskie ptaki jakimi są żołny. Czy przyleciały, czy będą w tym samym miejscu co przez ostatnie dwa lata? Dużo pytań na które jeszcze nie znam odpowiedzi... 

Nie miejscu jestem przed samym wschodem słońca, nie spieszę się, żołny na swój rewir prawie nigdy nie przylatują przed wschodem. Idę swoją stałą ścieżką na łąkowe wzgórze, w oddali widzę przebiegającą sarnę, którą w tym miejscu spotykam tak często, że nawet nie podążam za nią wzrokiem. Budzę się a raczej stoję jak wryty, w momencie gdy dochodzę do miejsca gdzie zauważyłem sarnę po raz pierwszy. Moim oczom ukazuje się wygniecione miejsce gdzie sarna musiała chwilę wcześniej urodzić małą sarenkę!!!
Maleństwo jest pokryte białym śluzem, leży w trawie, widać resztki pępowiny...stoję przestraszony o los małej sarny w ten słoneczny, lecz chłodny poranek. Przez głowę przelatują myśli co robić.... Wiem, że nie wolno takich zwierząt zabierać do domu ani im pomagać. Matka zapewne przeczeka moją obecność po czym wróci do swojego pozostawionego potomstwa. Robię szybko poglądowe zdjęcie i odchodzę aby matka w spokoju mogła do niej wrócić.

Wychodzę na górkę z której zawsze fotografuje żołny a moim oczom ukazuję się dramatyczny krajobraz. 


Śmieci, śmieci i jeszcze raz śmieci. Kiedyś były tu trzciny, mały staw, trochę drzew, łąka i małe nielegalne wysypisko. Teraz teren został zrównany z ziemią. Jest tylko kilku metrowej grubości wysypisko przysypane odrobiną ziemi/piasku. Czar o żołnach, owadach i ptakach prysł jak bańka mydlana...

Siedzę na wzgórzu zastanawiając się co teraz? Dlaczego los nie jest dla mnie łaskawy? Dlaczego trzeci rok z rzędu poluję na żołny lecz bez rezultatu? Teraz te śmieci i zmienione całkowicie środowisko, czy ptaki sobie z tym poradzą? Czy będą żyły w takich warunkach?

Wracam do samochodu przechodząc ponownie koło małej sarenki, nadal leży tam sama ale jest już bardziej ruchliwa. Mała zlizuje z siebie śluz, delikatnie popiskuje i na mój widok próbuje wstać i podejść do mnie. Żegnam ją dobrym słowem i znikam aby nie traciła energii na mnie i aby jej mama wróciła do niej jak najszybciej.

Podchodzę do samochodu i słyszę "ten" dźwięk, to żołny, które w ilości 3 sztuk przelatują nad moją głową i kierują się wprost na skarpę ze śmieciami. Czyżbym miał otrzymać kolejną szansę od losu i móc fotografować te ptaki?
Pełen nadziei wracam do domu bo podsumowując, poranek owocny, masa wrażeń w postaci małej sarny czy powracających żołn.... :)

P.S.
Następnego dnia przyjeżdżam by sprawdzić co z małą sarną. Oczywiście nie ma jej ale spotykam jej matkę w pobliżu w wysokiej trawie z której po kryjomu wymyka się  a po około 2 godzinach wraca w to samo miejsce. To znak, że mała na pewno tam jest :)