niedziela, 14 grudnia 2014

Pierwsze "Myszaki" tego sezonu

Przygotowania do tego wypadu rozpoczęły się kilka dni wcześniej gdy ciemną nocą jechałem do "budy" sprawdzić czy z karmnika nie ubyło ziarna oraz aby wprowadzić kilka modyfikacji itp.
Jest wieczór ok 19:00, samochód pokazuje -6C a przede mną gęsta mgła zaczynająca się od wysokości dachu samochodu. Biorę najpotrzebniejsze rzeczy, zakładam czołówkę na głowę i kieruję się w stronę czatowni.
Mgła opada coraz bardziej tak, że idąc nie widzę przed sobą prawie nic. Światło czołówki nie może przebić cząsteczek mgły więc widzę przed sobą tylko białą maź.
Na miejscu wszystkie prace wykonuje na kolanach bo tylko w tej pozycji jestem poniżej linii mgły a tym samym wszystko dokładnie widzę (jeśli można coś dokładnie widzieć w ciemnościach :) ).
Zadowolony z pracy wracam do samochodu ścieżką, którą chodzę już od kilku lat. Ścieżką wśród trzcin, zarośli, traw, która w licznych miejscach przecina się innymi ścieżkami zwierząt. Cały mokry od opadającej mgły idę niewiele widząc, gdy nagle staję przed ścianą zarośli, które widzę pierwszy raz w życiu. W pierwszej chwili zgłupiałem, gdyż w tym miejscu powinna być droga. Myśląc, że źle skręciłem przy ostatnim małym rozwidleniu postanowiłem wrócić i pójść w inną stronę. Niestety nie przyniosło to, żadnego pozytywnego efektu, droga nie odnaleziona. W głowie pojawił się lekki niepokój i myśl, że dopóki jeszcze orientuje się w kierunkach to nie mogę pochopnie szukać drogi, lepiej cofnę się i wrócę pod czatownie a stamtąd pójdę inną drogą do samochodu np. wzdłuż rowu.
Pomysł okazał się rewelacyjny do momentu gdy w miejscu gdzie miała być czatownia stał 2,5 metrowy mur trzcin, którego nie kojarzyłem. W tym momencie serce szybciej zabiło i to nie ze szczęścia. Noc, gęsta mgła, duża wilgoć, temperatura -6C a ja tak naprawdę nie mogę znaleźć drogi i chyba nie wiem gdzie dokładnie jestem. Co robić? Pierwsze co pomyślałem pomimo tego, że serce przyspieszało to nie panikować. Skalkulować sytuacje na zimno i podjąć jakieś środki by wyjść z tej nieciekawej sytuacji. Przez mgłę nie było widać nic na więcej niż metr, łuny od miasta ani innych charakterystycznych punktów brak. Decyzja; próbuję jeszcze dwa razy odnaleźć drogę a gdy ponownie zakończy się to niepowadzeniem to użyje telefonu (map i kompasu) by znaleźć drogę.
Ponownie trafiłem w nieznane mi miejsce więc już chciałem wyciągnąć telefon z kurtki gdy niespodziewanie wpadłem na moją upragnioną drogę i odetchnąłem z ulgą. Następnego dnia na wszelki wypadek zainstalowałem aplikację "find my car" w telefonie gdybym kiedyś jeszcze trafił na tak gęstą mgłę.

Poniżej kilka zdjęć z pierwszej "kontrolnej" zasiadki by zobaczyć czy ptaki w ogóle przylatują.