czwartek, 6 stycznia 2011

Rędzin 06.01.2011



6:00 zgarniam Mateusza i jedziemy razem po raz drugi do zimowej czatowni. Dojeżdżamy, szybkim krokiem dochodzimy do czatowni gdzie rozkładamy mięso.
Oczywiście rozkładamy sprzęt i szybko zasiadamy w naszych fotelach gdzie rozpoczynamy poranną drzemkę. Przed zaśnięciem zerkam na zegarek: 7:01.

Wchodzę na pierwszą fazę snu gdy słyszę jakiś delikatny szelest który zaraz cichnie. Od niechcenia otwieram oko i zerkam przez siatkę maskującą a tu myszołów człapie jak niezdarna kura w kierunku mięsa. Szybko trącam Mateusza, że już coś jest:)

Przypatrujemy się nie wykonując żadnych ruchów aby na wszelki wypadek nie spłoszyć ptaka. Zbliżam się powoli do aparatu i próbuje zrobić zdjęcie. Niestety wymagany czas naświetlania to jedna sekunda więc "spokojnie" czekamy na lepsze światło.
Natomiast nasz gość spokojnie je, je i je. Mięso leżące w dołku wyciągnął, złapał się go kurczowo i mocno szarpał wydzierając coraz to większe kawałki.

Nagle słyszę dziwny dźwięk i Mateusz mówi, że leci kolejny w naszą stronę.
Zaledwie to powiedział a już drugi Myszołów majestatycznie ląduje koło pierwszego i momentalnie go przegania. Słabszy osobnik spokojnie czeka na swoją kolej a silniejszy posila się w milczeniu.


Nie wiem jak długo trwał ten spokój ale już widzę zaniepokojenie wśród myszołowów. Patrzę, a po lewej stronie na gałęzi siedzi trzeci osobnik. Szybko kieruje w jego stronę aparat, wykonuję 2 zdjęcia a jego już nie ma - zleciał atakując najsilniejszego.
Niestety został przepędzony i jako drugi czeka na swoją kolej.


Myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy gdy nagle na wprost nas leci kolejny (czwarty) myszołów i po ostrym wejściu to on zostaje królem:)


Ptaki posilają się co chwilę się zaczepiając po czym nie wiedzieć czemu odlatują, tak jakby je coś przestraszyło. Czekamy na nie cierpliwie lecz tego dnia już się nie pojawiają :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz