niedziela, 29 kwietnia 2012

Zapowiada się świetnie 29.04.2012

Miejsce na dzisiejszy wypad sprawdzone, byliśmy tam z Mariuszem w zeszłym tygodniu. Poza tym kilka dni wcześniej był tam kolega Mati oraz wczoraj po południu Mariusz pojechał na rekonesans przy okazji przygotowując miejsce do czatowania na dzisiejszy wschód słońca.

Wybija magiczna godzina 03:10 gdy automatycznie wyłączam budzik i.....dopiero po chwili dociera do mnie, że trzeba wstać choć organizm mówi mi co innego. Po drodze zabieram Mariusza i zaraz po godzinie 4 rano jesteśmy na miejscu.
Jest jeszcze ciemno ale łuna na horyzoncie świadczy, że niebawem wzejdzie słońce, które zapewni super kolory na moich zdjęciach. Szybko zabieramy się za przygotowanie miejsca, rozłożenie a w zasadzie w moim przypadku przykrycie się i czekamy. W ciemnościach dostrzegam sieweczkę rzeczną tuż przed nami, łęczaka, czajki oraz kaczkę cyraneczkę - niestety jeszcze o wiele za wcześnie na jakiekolwiek zdjęcia więc możemy tylko patrzeć i podziwiać.

Mijają minuty, robi się coraz jaśniej lecz o dziwo na zbiorniku coraz bardziej pusto:( .... Sieweczek nie widać, które jeszcze wczoraj biegały tam i z powrotem, czajki gdzieś poleciały a wymarzonego łęczaka nawet nie słychać.
Czas nadal mija i zaczynamy z Mariuszem delikatnie komentować sytuację gdy przed samą szóstą zaczynają przed nami odbywać się podniebne-tokowe akrobacje czajki. Lot tych ptaków jest zawsze dla mnie wyjątkowy i z największą przyjemnością oglądam ich występy...próbuje nawet zrobić kilka zdjęć w locie lecz zarówno automatyczny jak i mój ręczny autofocus dają marne rezultaty.

W pewnym momencie jedna z czajek ląduje na przeciwległym brzegu zbiornika a jej współtowarzysz zlatuje na nią z impetem i dochodzi do zbliżenia - sytuacja świetna szkoda tylko, że tak daleko i zdjęcie zbyt słabej jakości :(
Po chwili czajki odlatują a ja szukam innego tematu do fotografowanie i skupiam się na rozłożystym drzewie przed nami.

Czas nadal mija gdy nagle lądują po naszej prawej stronie trzy łęczaki i zaczynają zerować...po chwili jeden z nich przelatuje na wysepkę przed naszymi czatowniami i zaczyna się rozglądać, czekamy nieruchomo co się wydarzy...czekamy gdy podlatuje do niego drugi osobnik i rozglądają się niespokojnie.
Dodam na marginesie, że Mariusz znajduje się w przenośnej czatowni dzięki, której nie widać jego jakichkolwiek ruchów, ja natomiast leżę pod siatką maskująca, która rusza się wraz ze mną.
W tej najważniejszej chwili dzisiejszego dnia, chwili na którą czekaliśmy i dla której wstaliśmy niestety popełniam błąd, gdyż wykonuje niewielki ruch prawą ręką. Ruch w którym delikatnie ją cofam, może o 3-5cm, ruch wykonany w poziomie po karimacie...na koniec "ruch" który pier..... wszystko, gdyż łęczaki się zrywają i odlatują :( :( :(
Przez jeden mały ruch cały nasz wkład w dzisiejszą wyprawę idzie na marne...

Siedzimy jeszcze jakiś czas ale ptaków zupełny brak....wstajemy i postanawiamy zwiedzić okolicę w poszukiwaniu może lepszych miejsc do czatowania.

Spacerując po okolicy spotykamy jakże zwykłego ślimaka winniczka ale śmiejąc się stwierdzamy, że może by trochę makrofotografii?? Fotografii małych zwierzątek o której nie zapomniałem ale z nadmiaru obowiązków na którą nie mam czasu.
Wkręcamy się w temat i przy ślimaku spędzamy dobrych kilka minut, które przynoszą nam wiele satysfakcji.
Wracając widzimy jeszcze w oddali lisa, jelenia, bociana białego a nawet derkacza, który wylatuje spod moich stóp a na sam koniec żegna nas żuraw.

1 komentarz: