sobota, 30 lipca 2011

Na plus (09.07.2011)

Jedziemy, Mariusz i ja. Jest bardzo wcześnie a raczej jest jeszcze noc, pobudka 1:50:) Gdy dojeżdżamy nad polami unosi się wspaniała mgła, pokrywając wszystko lekką pierzyną. Noc, światła i mgła tworzy niesamowity klimat nad polami a my podążając wąską ścieżką znikamy w jej otchłani.

Mariusz rozkłada swoją nową czatownię, bardzo pomysłową konstrukcję przenośną i idzie na swoje miejsce, natomiast ja szukam swojej czatowni, wchodzę do niej na czworakach i rozkładam się na wodzie.

Siedzę w niewygodniej pozycji a mgła raz gęstnieje raz rozrzedza się powodując, że dopiero po godzinie 5 wykonuje pierwsze zdjęcia Kwokaczy które do mnie podchodzą.


Jest ich kilka i to z lewej to z prawej mnie zachodzą ale ich szybkie ruchy oraz światła uniemożliwia wykonanie nieporuszonego zdjęcia.
Po chwili ląduje przede mną stado Mew Śmieszek - głównie młode osobniki - i im też staram się zrobić klimatyczne, mgliste zdjęcia lecz marnie się to udaje.





Jest już prawie 6:00 rano a mgła nadal nie ustępuje za to odwiedza mnie na krótką chwilę Kwokacz i pozwala zrobić sobie mgliste zdjęcie.


Przesuwam aparat w prawo i wpadam na Samotnika który bez najmniejszego stresu żeruje koło mojej czatowni. Nie wiem czy nacieszyłem się nim choć przez minutę gdy znika mi przechodząc za moją czatownie.



Znowu przerwa w obecności ptaków i coraz jaśniej a w obiektywie coraz ciemniej - najgorsze co może być, zaparowany obiektyw :( - powoli wciągam go do czatowni i przecieram szmatką.


W międzyczasie przesuwam się w inne miejsce i czekam na drepczącego w moją stronę Łęczaka. Zbliża się bardzo powoli ale z każdą minutą jest coraz bliżej a światło wprost wymarzone. W połowie przystaje na ciekawej kolorystycznie roślinności (brązowych "wypustkach"). Trochę za daleko ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda:)






Fotografuje sobie Łęczaka gdy dostaje od Mariusz sms-a z informacją, że zachodzi mnie od tyłu Kwokacz i faktycznie po chwili widzę go po mojej prawej stronie i powoli zaczynam go fotografować. On zaciekawiony trzaskiem migawki przystaje, spogląda na mnie i zaniepokojony wycofuję się w stronę skąd przyszedł a ja zostaje z kilkoma średnimi zdjęciami.




Tymczasem ja powracam do mojego Łęczaka który nadal żeruje w tym samym miejscu nie przejmując się w najmniejszym stopniu moją czatownią i tym, że się przemieszczam.

Nagle zauważam ruch...to Sieweczka rzeczna przydreptała nieopodal i pozwala sobie zrobić kilka zadowalających mnie ujęć :)




Postanawiam zakończyć łowy gdy okazuję się, że gdzieś za mną jest ptak, jakaś niezidentyfikowana rzadkość :) Płynę pod światło gdyż inaczej się nie da, zauważam ptaka, to jakiś biegus, ale jaki? Dopiero w domu okazuje się, że to biegus krzywodzioby którego nigdy przedtem nie widziałem. Niestety nie pozwala do siebie podejść a na drodze do niego lądują dwie rybitwy i Piskliwiec kończąc moją wyprawę tego dnia.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz