niedziela, 15 sierpnia 2010

Rędzin 15.08.2010


Czy wyobrażasz sobie ciemną, czarną noc z delikatną nutką mgiełki? Tak właśnie rozpoczęła się wyprawa, wysiadamy (Mariusz i ja) z samochodu a tu ciemno jak w..... Księżyca brak, niebo całkowicie zasłonięte przez chmury i na dodatek mgła, wszystko to powoduje, że widzialność jest w granicach kilku metrów.
Pomimo ciemności docieramy na przygotowane miejsca i czekamy, czekamy, czekamy....
W mojej z upgrade-owanej czatowni jest tak ciemno, że nawet nie widzę własnej ręki, dodatkowo usadowiłem się na mieliźnie co uniemożliwia znalezienie dogodnej pozycji.
Tak męcząc się dochodzi 5 rano i pojawiają się dwa Brodźce piskliwe. Niestety jest jeszcze zbyt ciemno i zdjęcia nie wychodzą.

Mija kolejna godzina bez ptaków w obiektywie więc podłamany wysyłam sms-a Mariuszowi że wypływam na "otwarte wody" - może uda się znaleźć jakieś obiekty do fotografowania.

Płynę w stronę jednego z brzegów aby po pierwsze nie płynąć przez środek zbiornika aby nie rzucać się w oczy, po drugie wiem, że koło środka jest rów podwodny w który nie chciałbym wpaść.

Płynąc śledzę przeciwległy brzegi i dostrzegam 3 białe plamy - po konsultacji mms-owej okazuje się, że to Ohary, bardzo ciekawe kaczki których do tej pory nie uwieczniłem na zdjęciach.

Ster na lewo i kieruję się w ich kierunku w którym poza wspomnianymi Oharami znajdują się również Krzyżówki, Cyranki, Cyraneczki, Płaskonosy, Łęczaki, Łyski i jeden Batalion.
Powolne, bezszelestne podchodzenie zajęło około godziny i zaowocowało bliskimi zdjęciami Oharów i Płaskonosów. Niestety ptaki nie chciały ze mną współpracować - generalnie spały zamiast przeciągać się, czyści pióra czy szukać pokarmu.

Nagle wszystkie ptaki zadarły głowy do góry, minął ułamek sekundy i już nikogo nie było. Jak się później okazało to dwa Błotniaki Stawowe przelatywały szukając łatwego łupu.

1 komentarz:

  1. Pawle, jak zwykle świetnie opisane wyjście:)

    Miło tak w samym środku tygodnia, bez żadnych perspektyw na szybkie fotołowy, wejść na Twój blog i przypomnieć sobie co się wtedy działo.

    I mimo, iż w przeciwieństwie do Ciebie tego poranka nie zrobiłem dobrych ujęć ( dla osób czytających - Paweł robi zdjęcia z ruchomej czatowni, natomiast ja leżę na palecie skazany na to co wydarzy się tuż przede mną :( ) to każde wyście pamiętam przez długi czas. I to nie tylko dlatego, że do tej pory wszystko mnie boli od kilkugodzinnego leżenia na palecie ;)

    To niesamowite uczucie, gdy Ci nasi "skrzydlaci przyjaciele" chodzą sobie koło nas zupełnie się nami nie przejmując, gdy takie np. pliszki z mojej głowy robią sobie bazę wypadową na odstojnik albo wchodzą do osłony przeciwsłonecznej :)

    Eh...nie pozostaje nic innego jak tylko wyczekiwać kolejnej wyprawy :) Ale to już pewnie nie długo. Takie świry jak my długo bez tego nie wytrzymają!

    OdpowiedzUsuń